wtorek, 12 listopada 2013

"Życzenia małolata" Rozdział 2

 Po powrocie do domu, czekała mnie wspaniała niespodzianka. Na stole w jadalni stał wielki, truskawkowy tort urodzinowy przyozdobiony świeczką w kształcie dziewiątki. Rozebrałem się w pośpiechu i wbiegłem do pokoju. Babcia, dziadek,mama i tata stali po drugiej stronie stołu. Na świeczce stał jasny płomyk.
- Kevin, na twoim torcie po raz ostatni spoczywa jedna świeczka.-zauważyła. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i spojrzałem na wszystkich zgromadzonych.
-Mogę już ją zdmuchnąć?- zapytałem podekscytowany. Tata skinął głową. Babcia podeszła do mnie i złapała mnie delikatnie za ramię.
- Pomyśl życzenie Kevinuś.- szepnęła. Miałem lekki mętlik w głowie. Życzenie... nie wiedziałem czego mogę sobie życzyć. Szczęścia? Kasy? Zabawek? Nie...  żadna z tych rzeczy zdawała się nie zadowolić mnie do końca. Zerknąłem za okno. Za szybą widać było dach kamienicy Anga. Nagle coś sobie przypomniałem. Prędko odkręciłem się w stronę świeczki.
- Kevin? Masz już życzenie?- zapytała mama spoglądając na mnie z troską.
 Skinąłem głową, nabrałem powietrza w płuca i dmuchnąłem w płomyk, który momentalnie zniknął. Moi bliscy zaczęli klaskać i śpiewać sto lat.
 Gdy najedliśmy się już tortem, pogawędziliśmy przy słodkiej oranżadzie i posprzątaliśmy symbolicznie rozsypane serpentyny, udałem się do swojego pokoju. Mama powiedziała że mój urodzinowy prezent dostanę dopiero następnego dnia, więc miałem mnóstwo czasu do namysłu, co mogą mi podarować.
 Rozłożyłem się na łóżku i zmrużyłem oczy. Nagle jednak usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę.- powiedziałem podnosząc się. Klamka się poruszyła, a do wnętrza mojego pokoju weszła babcia. Uśmiechnęła się, po czym usiadła na białym fotelu tuż przy moim łóżku.
- Przyszłam cię o coś zapytać Kevinuś.- powiedziała delikatnie. Uśmiechnąłem się. Rozmowy z babcią były czasem bardzo interesujące.
- Tak?- spojrzałem na nią wyczekująco. Ona uśmiechnęła się.
- Czego sobie życzyłeś wnusiu?- zamarłem na moment. Czy to nie ona mówiła mi kiedyś że przyznanie się komuś, prowadzi do niespełnienia tego życzenia? Odwróciłem wzrok w zamyśleniu.
- Chciałbym...- zacząłem, ale wydawało mi się że to głupi pomysł.- Chciałbym móc latać w chmurach... na...- uciąłem. Zdałem sobie sprawę że to życzenie nigdy się nie spełni.
- Na smoku? Wnusiu?- zapytała babcia. Zrobiłem wielkie oczy i zerknąłem na nią. Skąd to wiedziała? Czy to było aż tak oczywiste?
 Zdaje się że zauważyła moje zdziwienie, bo pogłaskała mnie po głowie i dodała:
- Zgadywałam. - te słowa uspokoiły mnie nieco. Usiadłem po turecku.
- Dlaczego mnie o to pytasz, babciu?- zaśmiała się machnęła ręką.
- Nie istotne.- powiedziała tylko i wyszła. Czyżby chciała tylko sprawdzić czy nie podpowiem jej jaki prezent mi kupić? Nie mogła mi dać smoka, tak mi się wtedy wydawało.
 Położyłem głowę na poduszce i wtuliłem się w nią. Zanim się obejrzałem, usnąłem. Miałem dość nietypowy sen.
  Znalazłem się w wielkim, metalowym pomieszczeniu. Otaczały mnie różne litery, znaki i symbole wyryte w blasze. Stałem, a wręcz odrętwiały. Nie mogłem się ruszyć. Tylko się rozglądałem. Przede mną było wyjście. Ruszyłem przez nie. We wnętrzu tego drugiego pomieszczenia było kompletnie biało. Widać było jednak że jest o wiele większe.
 Nagle z bieli wyłoniła się wielka czaszka. Nie była ona zwykłą czaszką, no i po pierwsze nie ludzką. Oczodoły czaszki wypełnione były oczami, czarnymi i lśniącymi jak noc usłana gwiazdami. Odskoczyłem gdy spojrzała na mnie i mruknęła. Przez moment wydawało mi się że nabiera powietrza, jakby chciała wyczuć mój zapach.
- Kim jesteś?- zapytałem. Ona zastygła w bezruchu, a biel stała się jeszcze bardziej rażąca niż przed chwilą.
- Jestem twoim poprzednikiem.- powiedziała donośnym, eleganckim i dudniącym głosem. Rozległo się echo, a ja prędko zasłoniłem uszy. To było tak nieprawdopodobne i tak dziwne, a jednak jej wierzyłem.
 Poruszyła się do góry, potem w dół, a na koniec zbliżyła do mnie. Zauważyłem wtedy że jest umieszczona na długiej, kościstej szyi.
- Kevinie.- powiedziała równie tajemniczo jak poprzednio.- Czy wiesz jaki dziś dzień?
- Oczywiście że wiem.- odpowiedziałem zuchwale i bez namysłu. Czaszka wydała mi się zaskoczona, ale zmrużyła oko i zbliżyła je do mnie.
- Ach tak? Doprawdy?-zapytała kpiąco niemalże. Skinąłem głową. Moje urodziny, no raczej o to chodzi. Miałbym zapomnieć? To aż tak dziwne że pamiętam?
- Tak. To moje urodziny.- oznajmiłem z uśmiechem. Nagle ściany pomieszczenia zadrżały od śmiechu białej, ogromnej czaszki. Skuliłem się.
- Nie, Kevinie.- szepnęła gdy tylko się uspokoiła. Dygotałem niemalże ze strachu. Odsunęła się ode mnie i uniosła niemalże pod sam sufit.
- Dziś dzień w którym mija dziewięć lat od twoich narodzin, to prawda.- wyjaśniła.- Ale ten dzień jest czymś jeszcze. Dziś dzień, wybiorę sobie zadanie jakie ci powierzę. - zadrżałem. To był sen, ale niezwykle wydawał mi się realistyczny.
- Co miałbym zrobić?- zapytałem cicho. Usłyszała bo mruknęła głośno i zamyśliła się.
- Pomyślałeś sobie życzenie.- uświadomiła mnie. Żadna nowość, bo przecież o tym wiedziałem, ale słuchałem w milczeniu.- Chciałeś latać na smokach w przestworzach czyż nie?- skinąłem, a czaszka uśmiechnęła się w ten swój kościsty sposób.- Ale zdradziłeś je swojej babci.- dodała niemalże karcąco. Czyżby moja babcia wiedziała o tym? Potrząsnąłem głową.
- Nie. Teraz chcę... Ja chcę się stąd wydostać!- krzyknąłem. Starałem się powstrzymać narastający we mnie strach, ale poryczałem się. Czaszka wybałuszyła na mnie oczy.
- Litości!- wrzasnęła.- Ma mnie zastąpić taki mazgaj? Nie dość że mały, kruchy i ulizany to jeszcze taki boi dudek?- zapytała wlepiając we mnie drwiące spojrzenie. Przestraszyłem się jeszcze bardziej. Ona trąciła mnie nosem i wtoczyłem się do metalowego pomieszczenia, w którym znajdowałem się poprzednio.
- Wracaj do swojego nędznego życia, a wróć gdy odkryjesz swoje prawdziwe przeznaczenie i większą odwagę.- powiedziała jeszcze, a ja otworzyłem oczy.

 Podniosłem się z łóżka łapiąc za głowę. Czy to możliwe że wyśniłem ten sen do końca? Dlaczego się nie urwał? Nie chciałem zaprzątać sobie tym głowy.

Igrzyska ocalenia Rozdział 2 "Oliwia"

 Lekcja była najnudniejszym punktem dnia. Ani Anne, ani Linda, ani Alex nie przyszły na nią z powodu uczestnictwa w konkursie, który miał być dopiero za tydzień. Kate oddała przysługę tej nudzie, przynosząc stertę słowników, które pani przeglądała przez pół lekcji. Evan zwolnił się wcześniej do domu, Amelia nie chciała rozmawiać z Anastazją, a Ivan opierał się o blat ławki bardzo zmartwiony. Helen włożyła swoją komórkę do piórnika i grała w Pou, Georgia malowała serduszka w podręczniku. Deminda wpatrywała się bezczynnie w tablicę, dzieląc ławkę z Alicją. Była ona dziewczyną nie dość szczupłą, ale bardzo ładną i wysoką. Miała kręcone, długie i brązowe włosy, lśniące pod wpływem smug słońca przedostających się przez żaluzje w oknie. Na głowę założyła czarną opaskę z kokardą, a na sobie miała długą, lekko przyprószoną brokatem tunikę, bez rękawów. Włożyła czarne spodnie, rurki i też czarne buty. Trzymała przed sobą otwarty zeszyt, ale nie miała pojęcia co z nim zrobić.
 TJ, znowu siedział sam. Opierał się na ręce i wpatrywał w zegarek. Za nim w ławce, siedziało dwóch chłopców. Jeden z nich, miał blond włosy, tlenione i dość długie. Bujał się na krześle, zakładając nogę na nogę i grając na swoim telefonie bez jakiejkolwiek krępacji. Miał na sobie czarną koszulę z długim rękawem i podziurawione dżinsy. Na nogach natomiast czarne konwersy, markowe. Jego niebieskie oczy śledziły postacie na ekranie komórki, a prawie wszystko się w nich odbijało.
 Jego kolega z ławki przypatrywał się jego telefonowi z zafascynowaniem. Miał krótkie czarne włosy i białe słuchawki na szyi. Granatowa bluza z naszywkami przedstawiającymi różne sporty, przewieszona była przez oparcie krzesła. Sam zdjął ją przed lekcją. Na sobie miał tylko czarny podkoszulek i najzwyklejsze w świecie dżinsy.
 W pierwszej ławce, przypatrując się temu co czyta pani, siedzieli Ledl i Patric. Ledl miał rude włosy, bardzo gęste i nie tak strasznie krótko przycięte. Patric był szatynem, z bardzo długimi i falowanymi włosami. Sięgały mu niemalże ramion. Chłopak o rudych włosach, założył bluzkę z długim rękawem, ciemno zieloną z nadrukiem wieży Eiffela, a brązowowłosy czarny podkoszulek z napisem "Metalica". Obaj mieli dżinsy i trampki.
 Do szkoły nie przyszły tego dnia trzy osoby, Daniel, Kasper i Misha. Oliwia. Co robiła wtedy Oliwia? Siedziała w drugiej ławce w środkowym rzędzie. Nikt z nią nie siedział. Otworzyła zeszyt, zapisała temat, odłożyła pióro i rozglądała się przyglądając każdemu, kto wykonywał swoje inne od reszty zajęcie. Najdłużej przyglądała się Chłopakom którzy grali w grę na komórce blondyna. Byli to Oliver i Trevor. Ona... Nie specjalnie jednak przejmowała się tym co się dzieje, a przynajmniej nie wyglądało żeby było inaczej. Oliwia rozmyślała o tym, że więzi w tej klasie w jednej chwili prysną, a jedynym powodem będzie ona sama. Chciała zapamiętać jak najwięcej, by móc to sobie wszystko później porównać.
- Pożyczysz zeszyt?- usłyszała nagle za sobą i wzdrygnęła się na dźwięk tych słów. Odwróciła si powoli za siebie. Tuż za nią siedziały Amelia i Anastazja. Obie wpatrywały się w nią jak w obrazek, oczekując że w końcu odpowie. Oliwia, przez moment siedziała odkręcona w osłupieniu, ale po chwili ocknęła się.
- Jasne, a której z was?- zapytała. Obie, jakby były zmuszone do robienia dosłownie tego samego uśmiechnęły się i wyprostowały. Nagle jednak Anastazja nabrała tchu i wyrzuciła z siebie za jednym razem:
- Czymogłabyśpożyczyćmizeszytbobardzogopotrzebuję?- wleciało to do uszu Oliwii ciągiem, dlatego też nic dziwnego że wcale jej nie zrozumiała. Zamrugała oczami w odpowiedzi.
- Tobie?- zapytała, żeby się upewnić. Gdy tamta skinęła głową, zostawił go na ławce przyjaciółek i odkręciła się znowu do tablicy. Oparła się jedną ręką o blat i położyła sobie głowę na dłoni. Przymknęła oczy i westchnęła cicho.
 "To bardzo dziwne..." pomyślała zawieszając wzrok na czarnym długopisie. "Niby klasa wydaje się taka zwyczajna, a jednak jest wyjątkowa. Tak dziwne osoby jak te dwie syjamskie bliźniaczki, dopełniają ją... Nie mogłaby przecież istnieć bez ludzi tego typu z samymi Alicjami i Georgiami..." Nagle jednak centralnie na jej długopisie wylądował samolocik z wyrwanej z zeszytu kartki w kratkę. Przerwała więc rozmyślania i wyprostowała się powoli. Chwyciła samolocik i rozwinęła go. Nikt szeptem chociażby się po niego nie zgłosił, wiedziała jednak, że na pewno nie jest on skierowany do niej.
 "Masz czas dzisiaj, o czternastej? ;)", głosił napis. Oliwia zwinęła kartkę z powrotem i rozejrzała się uważnie po sali. Nie było w niej osoby, która mogłaby być podejrzana o wysłanie liściku. Dziewczyna nie chciała dociekać, więc zmiażdżyła kartkę w dłoni i schowała do plecaka.
"Bardzo dziwna klasa" pomyślała. Zerknęła na zegarek. Zostało zaledwie piętnaście minut do końca lekcji. Westchnęła ciężko i zamknęła zeszyt. Bardzo chciała by lekcja dobiegła już końca. Oliwia ponownie oparła się o blat i zamknęła oczy. Jej wyobraźnia podsuwała jej obrazy zasypanych śniegiem drug i płatków śniegu sypiących się na czarne ubranie. Poczuła się senna, cała sceneria była bardzo przyjemna i spokojna. Dziewczyna ziewnęła cicho i zaczęła przysypiać.
 Nie długo spała, gdyż nagle na głos rozbrzmiała jakaś głośna i mocna rockowa piosenka. Oliwia z przestrachem podniosła głowę i szeroko otworzyła oczy. Wszyscy pozostali, podobnie zaczęli rozglądać się wyrwani z melancholii. Jedyny tylko Oliver, biedny bujając się na krześle przewrócił się do tyłu, a jego telefon wylądował pd szafką w drugim końcu sali. Huk upadającego krzesła, został jednak zagłuszony przez muzykę. Nauczycielka podniosła się z miejsca i rozejrzała po sali.
- Proszę to natychmiast wyłączyć!- krzyknęła poprawiając okulary, żaden uczeń jednak nie zareagował, gdyż muzyka wcale nie ucichła. Oliwia wodziła wzrokiem po wszystkich po kolei, podobnie jak nauczycielka, lecz tylko dziewczynie udało się dostrzec winowajcę. Alicja, siedząca w pierwszej ławce od drzwi, szamotała się z Iphonem, żeby wyłączyć grającą muzykę. Deminda siedząca obok, zakrywała sobie uszy, nie mogąc wytrzymać, od takiego hałasu.
- Hej... Słuchaj... Al..- szepnęła Helen, na tyle głośno, żeby przekrzyczeć muzykę, ale na tyle cicho że nauczycielka nie odróżniła jej głosu od pozostałych hałasów. Alicja podniosła głowę i odkręciła się patrząc błagalnie na swoją najlepszą przyjaciółkę. Helen wyciągnęła dłoń by wziąć od niej telefon, a gdy tylko go uchwyciła, płynnym ruchem odblokowała ekran i wyłączyła głos. W sali nastała błoga cisza. Alicja spuściła głowę, żeby nikt nie zauważył jak wzdycha z ulgą.
- No proszę.- zaczęła wściekła nauczycielka.- Kto to zrobił?- nie wiadomo dlaczego, nagle zaczęła uporczywie przyglądając się Oliwii. Wszyscy wiedzieli już, kto był przyczyną hałasu, lecz chyba nikt z obecnych nie był na tyle podły, żeby wrobić Alicję. Nikt, prócz Georgii. Siedziała ona sama, w ławce za Helen. Uśmiechnęła się do niej i do Al, pokazując swoje lśniące ząbki i zaśmiała się cicho. Podniosła dłoń do góry, a zrobiła to tak dziwacznie, że wyglądała wręcz uroczo.
- Tak?- zapytała nauczycielka, myśląc pewnie że Georgia zgłasza się, ażeby przyznać się do winy. Ona jednak zgłaszała się w zupełnie innej sprawie.
- Ja wiem kto to zrobił proszę pani.- zaczęła starając się wyglądać tak, jakby była zwiedziona na tej osobie, ale tez poważna. Oliwia odkręciła się patrząc na nią... w ten tajemniczy sposób. Nie dało się odgadnąć jej myśli. Nie była zaskoczona, ale nie popierała też rudowłosej. Przez ten wzrok Georgia zawahała się na moment.
- No więc?- ponagliła nauczycielka, nie dostrzegając spojrzenia Oliwii. Rudowłosa odchrząknęła, poprawiając włosy.
- To była...- zaczęła ale urwała widząc że Oliwia się podnosi. Dziewczyna spojrzała na nauczycielkę i spuściła głowę.
- To byłam ja proszę pani.- powiedziała swoim delikatnym głosem i skrzyżowała ręce. Nagle znów podniosła wzrok na panią, ale tym razem w jej oczach można było dostrzec wielkie łzy.- Przepraszam.
- Co masz na swoje usprawiedliwienie?- zapytała nauczycielka. Jasnowłosa otarła łzy grzbietem dłoni.
- Bo ja mam ten telefon od niedawna, nie miałam pojęcia że muzyka może się włączyć w kieszeni.- nauczycielka o dziwo jej uwierzyła. Po części uratował ją też dzwonek na przerwę, a że byłą ona pięciominutowa, a następną lekcją był wf, nauczycielka puściła całą klasę.
 W sali został jedynie Oliver. Klęczał przy szafce ca końcu sali i usiłował wyciągnąć swojego smartfona. Nie wpadł zbyt daleko, ale to nie sprawiło że tak łatwo było sobie z tym poradzić. Ławki i krzesła tak go zasłoniły, że lekko ślepa i zdenerwowana incydentem z lekcji nauczycielka, nie zauważyła go i zamknęła salę. W momencie w którym zgasiła światło, Oliver zorientował się w jak złej sytuacji się znalazł. Momentalnie się podniósł i podbiegł, przeskakując przez ławki do drzwi. Uderzył w nie kilka razy.
- Halo! Pani mnie zamknęła!- wołał. Niestety nauczycielki już nie było. Chłopak zrezygnowany odsunął się od drzwi. Nie miał ani jak zadzwonić, ani jak wyjść.
- Świetnie.- mruknął pod nosem i usiadł na blacie ostatniej ławki z rzędu.- Po prostu wyśmienicie. Nie będzie mnie na ostatniej lekcji, a na dodatek nie mam telefonu. Wspaniale.- przeczesał włosy palcami i rozejrzał się dookoła jeszcze raz. Wf był ich ostatnią lekcją. Nikt mu nie uwierzy że został zamknięty w sali, a na dodatek posądzą go o ucieczkę. Po chwili chłopak jednak podniósł się.
- Ale spoko, może jeszcze zdążę, przecież ktoś tu musi mieć zaraz lekcje.- Powiedział sam do siebie i zamyślił się na moment.- Albo usłyszą mnie jak będę uderzał w drzwi i wołał. Jest przerwa, na pewno jest ktoś na korytarzu.- Rozmyślał na głos. Nagle jednak usłyszał głośny dzwonek za drzwiami. Właśnie kończyła się przerwa. Chłopak oderwał się od drzwi i podszedł do szafki, żeby zdążyć wyciągnąć telefon zanim następna klasa wejdzie do sali. Czekała go jednak bardzo niemiła niespodzianka.
 Tymczasem pod salą gimnastyczną, wszyscy pozostali z wyjątkiem Oliwii, siedzieli już przebrani na ławce i czekali na nauczyciela. Georgia, pod której adresem padło trochę obelg ze strony Alicji, Helen i Ledla, między innymi, stała pod ścianą z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, przyglądając się wściekłej grupce. Tego dnia była sama, bez wsparcia przyjaciółki, ale dobrze wiedziała, że potrafi sobie poradzić. Aktualnie dręczyło ją coś innego, fakt że nie udało jej się wrobić Alicji, a było to winą Oliwii. Blondynka siedziała w jasnym swetrze i białych dżinsach, opierając się o drzwi sali gimnastycznej. Włosy spływały jej po twarzy w nieładzie. Georgia zdecydowała się w końcu do niej podejść.
 Stanęła centralnie nad nią i odchrząknęła głośno, opierając ręce na biodrach. Nie zamierzała klękać przy Oliwii, dlatego też stała, czekając że to ona podniesie się. Jasnowłosa jednak, tylko podniosła wzrok i zmierzyła Georgię tym samym, dziwnym spojrzeniem co poprzednio.
- Dobra, ja nie wiem o co ci chodzi.- zaczęła rudowłosa, nie chcąc zbytnio komentować tego, jak bardzo Oliwia wydawała jej się dziwaczna.- Ale mam do ciebie sprawę, bardzo ważną, jak na ten i przyszły czas.- drobna i obojętna poprzednio osóbka pod drzwiami przybrała bardziej ciekawskiego wyrazu twarzy. Jak niezbyt interesowała się takimi sprawami, tak teraz jej zainteresowanie, było aż zbyt wielkie.
- Tak?- zapytała cicho i podniosła się wspierając na klamce. Georgia, której pochlebiło to zainteresowanie, włożyła kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się ironicznie.
- Nie wtykaj swojego nosa tam gdzie nie trzeba.- wyszeptała, słysząc kroki zbliżającego się nauczyciela i odsunęła się do tyłu w stronę jedynej osoby, która ją jeszcze, po dzisiejszym wybryku tolerowała, TJ-a. Uśmiechnęła się do niego, jakby nigdy nic i razem weszli za panem do sali. Oliwia skierowała się na ławkę, gdzie zagrzewała miejsce od kiedy tylko pojawiła się w szkole. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się ćwiczyć, co niepokoiło nauczyciela, ale też try przyjaciółki, Anne, Alex i Lindę.
 Lekcja zaczęła się krótką rozgrzewką, a później wszyscy, parami zaczęli wykonywać ćwiczenia odbić siatkówki. Jasnowłosa, śledziła każdy ruch Georgi z ławki. Wyglądało to tak, jakby obmyślała plan zemsty, lub nie mogła wy darować sobie tego że nie zainterweniowała w żaden inny sposób. Jej gra aktorska pokazana na lekcji, była jednak czymś godnym szacunku dla jej osoby. Nie usłyszała jednak żadnego dziękuję, co przygnębiło ją trochę.

" Niewiele jednak można spodziewać się po takiej klasie." pomyślała Oliwia, mając oko na całą, prawie klasę. " Oni są tacy bez życia, przydałoby się ich jakoś ożywić. Ciekawe, jak poradzili by sobie, gdyby mieli walczyć o przetrwanie". Zaczęła się zastanawiać. O dziwo też, w tamtej chwili była jedyną osobą która zauważyła, że Oliver został zamknięty w sali. Najbardziej tajemnicza osoba w klasie, Oliwia.

wtorek, 5 listopada 2013

Igrzyska ocalenia Rozdział 1 "Gra na śmierć i życie"

  Korytarz był zatłoczony, jak to zwykle bywa na długiej przerwie. Kilka roześmianych dziewczyn stało po kątach obgadując przystojnych chłopców przechadzających się korytarzem. Przy oszklonych drzwiach sali gimnastycznej, na ławce siedziały dwie nastolatki. Prawie identycznie ubrane i śmiejące się razem, odstawały od dziwnej atmosfery panującej w ich klasie. Obie były drobne, jedna wyższa, druga niższa. Miały blond włosy, niebieskie opaski i sukienki w kolorze nieba.  Różniły je tylko buty i pasek, jaki spoczywał na talii każdej z nich. Wyższa, o oczach ciemnych jak noc, a niższa o oczach jak chmury po południu.
- Wiesz...-zapiszczała ciemnooka.- Widziałaś Kaspra prawda?- druga pokiwała głową.- Och mówię ci Anastazjo! On jest taki uroczy! Ostatnio widziałam jak puszcza mi oczko!
- Tak! Mi tez puścił!- zaśmiała się.- Chodź właściwie to nie wiem której z nas bo siedziałyśmy razem!
- To prawda!- znów zachichotały.- Jesteśmy nie rozłączne!
- Ik! A widziałaś TJ?!- Amelia wydawała się jakby zawiedziona.
- Nie... Co ci zrobił?
- Nie patrzy się na nas! Ostatnio nawet zaczął rozmawiać z Georgią!- Amelia zrobiła tak żałosna minę, że jej przyjaciółka przytuliła ją, z równie dziwacznym wyrazem twarzy.- Och Amelio! Los jest taki okrutny!
- Oj, już cichutko... Nie przejmuj się Anzja... Wszystko będzie dobrze.- klepały się po plecach i ściskały jeszcze długo. Po pewnym czasie jednak odskoczyły od siebie jak oparzone gdy usłyszały tajemniczy męski głos dochodzący z kilku metrów obok. Stał tam czarnowłosy chłopak. Miał kilka wolno opadających na czoło kosmyków i jasne oczy. Tak cudowne że każda mogłaby się w nich zadurzyć. Na nogach miał ciemne dżinsy, a jego ramiona okrywała jasna koszula, spod której wystawał czarny podkoszulek. Promiennie się do nich uśmiechał.
- Hej. Słyszałem przechodząc... jak to sobie plotkujecie.- zaśmiał się, wyobrażając sobie jakieś ploteczki dwóch blondynek pod jego adresem. Obie się zarumieniły i odwróciły wzrok. Każda w swoją stronę. Chłopak przysiadł obok opierając rękę na kolanie. Przez ten ruch wydawał się jeszcze bardziej pociągający. Dziewczęta zdecydowały jednak przerwać ciszę. Pierwsza odezwała się Amelia.
- Nic takiego... Takie tam... Ploteczki dwóch przyjaciółek...- zaczęła jąkając się i nie mogąc spojrzeć na odbiorcę jej słów. Anastazja podniosła głowę i poczęła tępo wpatrywać się w przyjaciółkę. Co chwila tylko kiwała głową jakby chciała powiedzieć "Tak święta racja. Ona mówi prawdę." Chłopak zaśmiał się.
- Tak... Plotki to to są.- powiedział nieco drwiącym głosem wpatrując się przed siebie. Po chwili jego wzrok powędrował ku Anastazji.- Nie rozumiem... Przecież nic takiego o mnie nie powiedziałyście, więc dlaczego tak bardzo się krępujecie?- zapytał, po czym mimowolnie położył dłoń na kolanie ciemnookiej.
- Tak... Ale no wiesz...- Amelia zdawała się nie bardziej niepokoić niż przed chwilą, jakby gest kolegi wcale nie zrobił na niej wrażenia. Była jednak pod takim wrażeniem że nie potrafiła wydobyć z siebie nic więcej, a co gorsza nic sensownego. Anastazja, która nie zauważyła tego co on uczynił, zaśmiała się i machnęła dłonią.
- Tak! No właśnie! Amel Dlaczego tak się krępujesz?- zapytała z udawanym wyrzutem.
Nagle wszyscy troje podskoczyli.
- Evan!- rozległo się gdzieś z głębi korytarza. Z ciemności wyłonił się ciemnowłosy, o identycznej fryzurze co ten pierwszy, chłopak. Był jednak inaczej ubrany. Miał jakby marynarkę w ciemnych barwach, zwykłe jasne dżinsy i wielkie okulary na nosie. Pomachał do nich i podbiegł zdyszany.
- Co się stało?- Evan podniósł się. Był raczej zdziwiony nagłym przybyciem brata. On podniósł głowę i zerknął na dziewczyny. Wlepiały w niego swoje spojrzenia, wyczekujące na usprawiedliwienie.
- Obiecałeś że pomożesz mi z oprogramowaniem w bibliotece. Dlaczego wszystko zawsze muszę robić sam?- zapytał z wyrzutem patrząc prosto w oczy brata. Ten jednak wzruszył ramionami i odsunął się od niego.
- Tak mówiłem, ale zanim jeszcze raz zrobisz coś takiego Ivan... Może mógłbyś zorientować się czy nie jestem czymś zajęty.- wysyczał nieco wściekły, ale nie  na tyle, żeby Amelia i Anastazja to zauważyły.
Oboje oddalili się od nich pospiesznie. Po drodze minęli rozpromienioną, przy kości dziewczynę. Siedziała pod ścianą i coś czytała. Ivan zatrzymał się i przyjrzał okładce. "Władcy Tortur" wzdrygnął się na sam tytuł, a odchrząknął zdecydował się odezwać.
- Hej Helen.- powiedział nieco ciszej niż się spodziewał. Podniosła głowę znad książki i spojrzała na niego unosząc jedną brew. Wiedziała że Ivan nigdy bez powodu nie narzucał się ludziom naokoło. Westchnęła, wciąż się jeszcze nie odezwała.
- Cześć mały.- zaśmiała się. Jak miała w zwyczaju, wymyślała różne dziwne określenia.- Czego chcesz?- chłopak chyba nie spodziewał się że musi mieć jakiś powód dla którego postanowił do niej podejść. Helen zamrugała rzęsami, za którymi skryła swe kasztanowe oczy. Ivan nie odpowiedział na pytanie, więc wzruszyła ramionami i przeczesała swoje falowane, rude włosy, które jak co dzień związała w kucyk, po czym wróciła do lektury.
 Evan który stał za plecami brata i obserwował całe zajście zaśmiał się gorzko.
- Wiesz co?- jego słowa były, przerywane krótkim śmiechem.- Poradzę ci coś Ivan, jeśli chcesz poderwać Helen, znajdź sobie jakąś lepszą gadkę.- okularnik się obruszył i odkręcił. Nie podobała mu się, nie ona. Rzeczywiście miał swoją sympatię, ale to nie była Helen, zdecydowanie nie. Zakochał się w dziewczynie pełnej gracji i delikatności... takiej która swoją inteligencją i błyskotliwością przerastała nawet największego klasowego kujona. Zadurzył się w niej po uszy, ale to wcale nie była Helen.
- Chciałem tylko zapytać jakie fakty naukowe zawiera ta książka którą czytasz...- zaczął z tak poważną miną że dziewczyna na moment oderwała się od czytania.- I... jak wiele wiedzy na temat średniowiecznych tortur można z niej wynieść.- dokończył podnosząc palec do góry, jak nauczycielka na kazaniu. Po chwili jednak go opuścił. Rudowłosa jeszcze przez moment siedziała tylko wlepiona w Ivana, a zaraz później wybuchnęła śmiechem i zamknęła "Władcy tortur", wkładając je do plecaka.
- Jesteś taki zabawny kujonku.-powiedziała podnosząc się i podchodząc bliżej.- Czy wyglądam ci na osobę którą interesuje prawda? No luknij se.- pokręcił głową gdy Helen przyłożyła swoją twarz do jego nosa.- Właśnie. Więc nie rzęź mi o o jakiś faktach naukowych i nauce. Czytam bo mi się to podoba jasne? Nie dlatego że przepadam za wkuwaniem?- po czym odkręciła się i poszła, jak bracia wywnioskowali do łazienki. Ivanowi opadłą szczęka.
 Chwilę potem siedzieli już w bibliotece, przed jednym z szkolnych komputerów. Evan siedział na fotelu na kółkach, a Ivan uporczywie mu się przyglądał, opierając się o oparcie. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Była tak wielka, że niemalże echem odbijało się dudnienie w klawisze. Obaj chłopcy wyglądali na bardzo zdenerwowanych. Z każdą chwilą emocje wzrastały. Serca biły im jak szalone, a oczy wpatrywały się w migocący ekran.
- No nie!- Evan uderzył pięścią w klawiaturę i zamaszyście odsunął krzesło od biurka. Zaklął pod nosem i wstał. Ivan uderzył swoimi plecami w regał z książkami i jedna z nich spadła mu na głowę. Pośpiesznie ją odłożył i podszedł zdezorientowany do brata.
- Co się stało?- zapytał kontem oka zerkając na komputer. Chłopak odsunął go od siebie i z głośnym westchnięciem ruszył przed siebie.
- Jakiś smarkacz znowu zawirusował komputer.- powiedział tylko, a później zniknął Ivanowi z oczu. Ten natomiast usiadł z powrotem do biurka i usiłował sam coś naprawić.
 Tymczasem obok znalazła się krótko obcięta dziewczyna z niemalże beżowymi włosami. Trzymała w dłoniach stertę książek i szukała po regałach następnych. Jej stękanie z wysiłku zwróciło uwagę chłopaka. Podniósł na nią wzrok i odchrząknął.
- Może pomóc?- zapytał. Ona jednak z łoskotem odłożyła książki na stolik i uśmiechnęła się do niego szeroko. Zamrugała błękitnymi oczami i podsunęła sobie stołek, żeby sięgnąć na wyższą półkę.
- Nie dzięki.- odpowiedziała w końcu, a po chwili dodała.- pewnie byś tego nie uniósł. Ivan prychnął niezadowolony i odkręcił się na krześle z powrotem w stronę monitora. Dziewczyna na imię miała Kate. W klasie znana była ze swojej szczerości, co czasem drażniło ludzi dookoła. Wyciągnęła książkę w zgniłozielonej okładce i położyła ją na swoją stertę. Otrzepała swoje dłonie z kurzu i podniosła książki. Chłopak oparł się ciężko na oparciu i spojrzał na nią kątem oka.
- Po co ci to wszystko?- zapytał jakby od niechcenia. Dziewczyna z niesłychaną lekkością odwróciła się w jego kierunku i zaśmiała radośnie.
- Pani od polskiego prosiła o parę encyklopedii i słowników.- wyjaśniła i zniknęła za kolejnym regałem. Szła tak szybko i była tak nieostrożna że po pewnym czasie wpadła na idącą z naprzeciwka Anne. Książki pofrunęły do góry po czym upadły z łoskotem na ziemię. Kate pisnęła przestraszona, Anne natomiast jęknęła cicho, zdając sobie sprawę że to jej wina. Szła zamyślona sprawą Oliwii i zupełnie nie zauważyła koleżanki. Podniosła się pomagając jej wstać. Obie otrzepały się z kurzu, jakiego wciąż było pełno w powietrzu.
- Tak strasznie cię przepraszam!- zawołała blondynka starając się jak najszybciej pozbierać porozrzucane książki. Kate poprawiła swoje włosy i również schyliła się po jedną.
- Nie, nic nie szkodzi. Obie w sumie zawiniłyśmy.- przyznała. Zbierały książki jedną po drugiej, aż stosik był w swoim pierwotnym stanie. Dziewczyny westchnęły ciężko i uśmiechnęły się do siebie. Kate jednak, nie zwlekając ruszyła dalej, przypominając sobie że nauczycielka prosiła o jak najszybsze przyniesienie jej słowników. Po chwili blondynka usłyszała zamykające się drzwi. Oparła się o regał. Wciąż bolała ją noga, ponieważ została zmiażdżona przez połowę z książek. Nagle na podłodze zobaczyła kartkę w kratkę. Schyliła się, żeby ją wziąć, gdy nagle usłyszała męski, a właściwie to chyba damski krzyk przerażenia. Chwyciła skrawek papieru i podbiegła do stanowiska komputerowego, przy którym siedział Ivan. Chłopak wybałuszał oczy i dygotał ze strachu. Myszka wyrzucona była gdzieś w ścianę a na monitorze widniał wielki, czerwony napis na czarnym tle.
- Co się tak drzesz?- zapytała nieco zirytowana Anne. Ivan spojrzał na nią i wyprostował się nieco.
- Bo to wyskoczyło tak niespodziewanie. Evan mnie zabije!- jęknął. Dziewczyna zbliżyła się do monitora. "Gra na śmierć i życie". Przeczytała. Nie miała pojęcia o co chodzi, więc prychnęła.

- Wirus?- zapytała, a chłopak tylko skinął głową.- Kolejny...- dodała nieco ciszej i wyszła, zupełnie zapominając po co przyszła do biblioteki. Zamknęła za sobą drzwi i zadzwonił dzwonek. Nagle jednak poczuła w swojej dłoni papier, więc spojrzała na niego. Była to ta sama kartka w kratkę która podniosłą z podłogi w bibliotece.  Rozwinęła ją i pisnęła cichutko. "Gra na śmierć i życie", głosił napis.